niedziela, 28 kwietnia 2013

Dzień szósty

Dziś po raz pierwszy Paweł obudził się bez bólu głowy. Mam nadzieję, że to już poprawa na stałe.
Wcześniej było koszmarnie. Nudności, wymioty, czkawka, do tego ból ran pooperacyjnych. Nie chciał jeść ani pić. Wmuszałam mu pokarmy i napoje. Nutridrinki mu się przejadły, bo stwierdził, że po nich kręci mu się jeszcze bardziej w głowie. Pewnego dnia stwierdził, że strasznie mi współczuje, bo w końcu wie jak się męczę gdy dopadnie mnie migrena. Kochany dzieciak:)
Paweł ma trzy cięcia, na brzuchu największe, tędy musiała zmieścić się pompa, jakieś 7 cm średnicy, mniejsza rana jest z boku i najmniejsza na kręgosłupie. Teraz najgorsze jest codzienne zmienianie opatrunków. Prośby, groźby, szantaże, przekupstwa, słowem nerwy, nerwy i jeszcze raz nerwy. Najrozsądniej byłoby to robić z samego rana i syn miałby spokojny dzień, mógłby się odprężyć, bo wiedziałby, że nic przykrego już go przez cały dzień nie spotka. Niestety tak się nie da. Nie chcę narażać Łukasza na słuchanie Pawłowych wrzasków, a jest naprawdę przeraźliwie, więc czekam aż przyjdzie mąż z pracy i gdzieś małego wyprowadzi. W ten weekend pracuje na pierwszą zmianę, więc wymianę opatrunków musiałam przełożyć na godziny poobiednie. No i Paweł ma więcej czasu na nakręcanie się...
Pompa włączyła się chyba przedwczoraj. Paweł stwierdził, że czuje mrowienie w nogach, rękach,  a nawet w nosie. Więc to chyba było to. Dzisiaj stwierdził, że nogi ciągną go nadal. Kurcze, wczoraj przeczytałam, że 20% pacjentów w ogóle nie reaguje na lek, dlatego właśnie powinno się przeprowadzić próbę baklofenową, unika się wówczas niepotrzebnego cierpienia. Mam nadzieję, że nieszczęśnik nie znajduje się w tej dwudziestce i że jak już wszystko się unormuje, odczuje poprawę. Teraz leży, boi się ruszyć, więc biorę jeszcze na wszystko poprawkę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz